IN VINO VERITAS....

ZAWSZE NIE TO
CIĄGLE NIE TAK,
ALE JESTEM GOTOWA PRZYSIĄC,
ŻE CHOĆBY,CHOĆBY 
MINĘŁO LAT NAWET TYSIĄC
TO WY NIE ZMIENICIE SIĘ
TAKŻE :NIE ZMIENICIE MNIE
NIE ZMIENICIE MNIE
NIE!NIE!NIE!NIE!

WCIĄŻ TO SAMO-
TA SAMA "KASZANA"
RANO,WIECZÓR I W POŁUDNIE
MUSZĘ PRZYZNAĆ,ŻE JEST "FAJNIE"
NO I PO PROSTU "CUDNIE
WCIĄŻ TO SAMO-TA SAMA "KASZANA"
RANO,WIECZÓR I W POŁUDNIE
CHOCIAŻ CAŁY ŚWIAT SIĘ SYPIE
TO WSZYSTKO TU WYGLĄDA "CUDNIE!"!


ZAWSZE NIE TO
CIĄGLE NIE TAK,ALE JESTEM GOTOWA PRZYSIĄC,
ŻE CHOĆBY ,CHOĆBY MINĘŁO LAT NAWET TYSIĄC
TO WY NIE ZMIENICIE SIĘ
NIC NIE ZMIENI TAKŻE MNIE
NIC NIE ZMIENI MNIE I TO JEST TAK

"książka" Katarzyny Nosowskiej...

NIE WIEM CZY TA KSIĄŻKA NOSOWSKIEJ JEST CIEKAWA I PEWNIE NIGDY SIĘ NIE DOWIEM,GDYŻ KU WIELKIEMU MOJEMU ROZCZAROWANIU,ZAMÓWIŁAM PRZEZ JAKĄŚ POMYŁKĘ/?/ AUDIOBOOK,KTÓRY ONA CZYTA I DLATEGO AUDIOBOOK TEN WYLĄDOWAŁ W ŚMIETNIKU,GDYŻ JA ZAMAWIAŁAM KARTKOWANĄ,DRUKOWANĄ KSIĄŻKĘ, A NIE JAKIŚ AUDIOBOOK...WIELKIE ROZCZAROWANIE I TO NIE PIERWSZE,NIE OSTATNIE ZAPEWNE..TAK WYGLĄDA TUTAJ ŻYCIE ,ŻE WSZYSTKO CH...

moje dzisiejsze prace

portrety

OTO PORTERETY MOICH DWU KOLEŻANEK POZNANYCH KIEDYŚ W NECIE:

SYSIA

DOMI

POPIERAM ROZWODY

UWAŻAM ,ŻE ROZWODY SĄ NAJWŁAŚCIWSZE I STANOWIĄ JEDYNĄ NADZIEJĘ SPOŁECZNĄ...GDYBYM TAK MOGŁA ROZWIEŚĆ SIĘ Z MOIM DOTYCHCZASOWYM ŻYCIEM,A PRZEDE WSZYSTKIM Z LUDŹMI,KTÓRZY MI NIE ODPOWIADAJĄ,A WŚRÓD KTÓRYCH PRZYSZŁO MI MIESZKAĆ,UWAŻAŁABYM ROZWODY ZA NAJSZCZĘŚLIWSZY ETAP ŻYCIA LUDZKIEGO!POZA TYM LUDZIE ,KTÓRZY BIORĄ TE "ŚLUBY",NIE DO KOŃCA WIEDZĄ CO ROBIĄ I JA NIGDY Z NIKIM ŚLUBU NIE BRAŁAM,A MAM 43 LATA I NAWET NIE ZAMIERZAM...TE WIECZNIE POPULARNE ŚLUBY HETEROSEKSUALNE,MAM NADZIEJĘ,ŻE POWOLI ZACZNĄ WYCHODZIĆ Z MODY...NAJPIERW WIELKI SZUM I MNÓSTWO KASY IDZIE,A POTEM NOS NA KWINTĘ I KAŻDY IDZIE W SWOJĄ STRONĘ...NIGDY ,W/G MNIE,NIE DOGADAJĄ SIĘ OSOBY ODMIENNEJ PŁCI I DLATEGO SZANUJĘ ROZWODY,BO NARESZCIE LUDZIE DOCHODZĄ DO ROZUMU,ŻE ODMIENNA PŁEĆ NIGDY NIE ZROZUMIE PŁCI PRZECIWNEJ...

MARGERYTKA CZYLI JASTRUN WŁAŚCIWY

TO BYŁ TAKI KWIATEK,KTÓRY SAMOTNIE RÓSŁ PRZY KRZAKACH NA TAKIM KAWAŁECZKU SUCHEJ DZIŚ ZIEMI..JESTEM W "WIELKIEJ " GDYNI,A CZUJĘ ,ŻE ROŚLINY I ZWIERZĘTA ,BŁAGAJĄ MNIE,ŻEBYM DAŁA IM WODY..TU TRWA WIELKA SUSZA...ZESCHŁE TRAWY WYSOKIE /BO NIKT NIE KOSIŁ/ NA TRAWNIKU I TE BIEDNE PTAKI I BIEDNE KWIATY,KTÓRE PRAGNĄ KROPLI DESZCZU...NIESTETY-STWÓRCA/JEŻELI TAKI JEST/,ZAPOMNIAŁ O POMORZU,BO WSZĘDZIE W POLSCE DAŁ ULEWY,PODTOPIENIA I WRĘCZ POWODZIE,A TUTAJ,W TRÓJMIEŚCIE I WSZĘDZIE NA POMORZU,TRWA OD DAWNA JUŻ TAKA SUSZA ,ŻE OD RANA JEST SŁOŃCE ,UPAŁ DO WIECZORA I ZERO CHMUR...NIE MOŻNA SIĘ MODLIĆ ANI O NIC PROSIĆ,BO JEŁOPY,KTÓRE UBZDURAŁY SOBIE NA WIOSNĘ WAKACYJNĄ POGODĘ,SĄ TAK BEZMYŚLNE,ŻE NIE WIEDZĄ,ŻE JAK TU ZROBI  SIĘ PUSTYNIA,TO NIE TYLKO NIE BĘDZIE CO JEŚĆ ANI PIĆ,ALE NAWET NIE BĘDĄ MIAŁY  /JEŁOPY/ SIĘ  CZYM MYĆ I PUCOWAĆ,BO NIE BĘDZIE WODY,NAWET ZE  ŹRÓDEŁ PODZIEMNYCH...ALE DALEJ WIERZMY DZIAŁANIOM JEŁOPÓW Z GDYNI!...

BYŁAM W SZPITALU I LEŻAŁAM NA TYM SZPITALNYM ŁÓŻKU W NOCY,A BYŁ TO TYLKO ŚLISKI MATERAC NA STELAŻU, I MYŚLAŁAM, ŻEBY NIGDY NIE WRACAĆ DO MIESZKANIA W GDYNI LESZCZYNKACH....NAWET NIE CHCIAŁAM WYCHODZIĆ ZE SZPITALA,ŻEBY NIE MUSIEĆ TU WRACAĆ...CHCIAŁAM UCIEC OD TEGO ZNIENAWIDZONEGO PRZEZE MNIE WSZYSTKIEGO TUTAJ I OD ZNIENAWIDZONEGO DOTYCHCZASOWEGO MOJEGO ŻYCIA,KTÓRE ORGANIZUJE MI OD DAWNA KTOŚ OBCY...
A TERAZ ZNOWU -SIEDZĘ CAŁYMI MIESIĄCAMI,W WIELKIM UPALE SAMOTNIE I W IZOLACJI W TYM MIESZKANIU W GDYNI-LESZCZYNKACH,ZAPOMNIANA PRZEZ WSZYSTKICH I PRZEZ WSZYSTKICH OPUSZCZONA...TYLKO KUPA WROGÓW MI ZOSTAŁA..ONI O MNIE NIGDY NIE ZAPOMNIELI I NIE ZAPOMNIELI NISZCZYĆ MI ŻYCIA CO DNIA...I TAK-KAŻDY DZIEŃ TUTAJ JEST SPIERDOLONY DLA MNIE I NIE BĘDZIE NIGDY TU INACZEJ...NIENAWIDZĘ TEGO ŻYCIA,KTÓRE MI NARZUCONO NA SIŁĘ CHAMSKIM SPOSOBEM!ZAWSZE SOBIE O MNIE PRZYPOMINAJĄ,POJEBANI POLACY,JAK KTOŚ IM DUPĘ USRA,A TAK TO W OGÓLE MNIE SOBIE NIE PRZYPOMINAJĄ...