ZACZYNAM ROZUMIEĆ,ŻE SZKODA MOJEGO CZASU NA TOKSYCZNE UKŁADY.....NA NIKIM ANI NICZYM NIE ZALEŻY MI TAK,JAK NA WOLNOŚCI....GDYBYM MIAŁA SKRZYDŁA,TO NAWET NIEWAŻNE,ŻE BYŁABYM KAWKĄ CZY WRONĄ,ALE BYŁABYM PTAKIEM I MIAŁABYM SKRZYDŁA I MOGŁABYM ODLECIEĆ Z GÓWNA....GORZEJ ,GDYBYM BYŁA NIELOTEM TYPU KURA,BO ONE NIE LATAJĄ....SMUTNE....STRUSIE TEŻ NIE LATAJĄ,ALE BARDZO SZYBKO BIEGAJĄ I ZNOSZĄ DUŻE JAJKA....
POMYŚLAŁAM,ŻE GDYBY NASTĄPIŁO JAKIEŚ INNE MOJE WCIELENIE,TZW.INKARNACJA,TO MOGŁABYM BYĆ NIEKONIECZNIE CZŁOWIEKEIM,ALE NP....KOLIBREM...TO JEST TAKI MALUTKI PTASZEK,KTÓRY ZBIERA NEKTAR WIELKICH KWIATÓW DŻUNGLI ,BARDZO SZYBKO PRZEBIERAJĄC DROBNYMI SKRZYDEŁKAMI....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz