WSZYSTKIE MOJE SAMOTNE DNI I NOCE....

ILE LAT TO JUŻ TRWA?...ŁATWO POLICZYĆ,ZE PRAWIE 43 LATA MOJEGO ŻYCIA...DZIŚ OD RANA MYŚLI SAMOBÓJCZE MIAŁAM I WSTAŁAM O 3-CIEJ W NOCY....MOJE SAMOBÓJCZE MYŚLI,TO MYŚLI,A WSZYSTKO INNE JEST SEKRETEM....NIE ZROBIE TEGO JUŻ,ALE DZIŚ MUSIAŁAM ZROBIĆ JAKIEŚ,ŻE TAK POWIEM,KONSTRUKTYWNE RZECZY,WIĘC ZDZIAŁAŁAM PIEROGI  Z FARSZEM Z CIECIERZYCY....POWIEM SZCZERZE,ŻE WPIERW ZROBIŁAM PASZTET Z TEJ CIECIERZYCY,TZN.DODAJĄC DWA JAJKA I RÓŻNE PRZYPRAWY ,OLIWĘ I MASŁO,USIŁOWAŁAM TO UPIEC PRZEZ PONAD GODZINĘ....NIESTETY..ZNOWU "MUKA"!PASZTET BYŁ NAWET SMACZNY I SIĘ FAJNIE NA BRĄZOWO PODPIEKŁ,ALE JEGO KONSYSTENCJA,BYŁA DO NICZEGO....BYŁ SYPKI,KRUCHY I NIE DAWAŁ SIĘ NA PIECZYWO ROZSMAROWAĆ ,NIESTETY....WIĘC WRZUCIŁAM GO DO MISKI PO KAWAŁKU,DODAWAŁAM CIEPŁEJ WODY PRZEGOTOWANEJ ,ŻEBY ZROBIŁA SIĘ TAKA MASA,JAK FARSZ DO PIEROGÓW....NASTĘPNIE W/G PRZEPISU,WYROBIŁAM CIASTO NA PIEROGI,ROZWAŁKOWAŁAM JE,ZROBIŁAM SZKLANKĄ TAKIE KÓŁKA,NAKŁADAŁAM MAŁO TEGO FARSZU Z CIECIERZYCY I LEPIŁAM, NASTĘPNIE GOTOWAŁAM W OSOLONEJ WODZIE Z DODATKIEM OLEJU....JAK WYPŁYWAŁY,TO CZEKAŁAM ,AŻ DOBRZE SIĘ UGOTUJĄ,BY NIE BYŁY SUROWE.....NAROBIŁAM SIĘ,A POZA TYM OD WCZORAJ SPRZĄTAM ,BO DAWNO NIE ROBIŁAM  SZCZEGÓŁOWYCH PORZĄDKÓW I KUPĘ SYFU SPRZĄTNĘŁAM,KURZU I POWYRZUCAŁAM MASĘ ZBĘDNYCH PIERDÓŁ TEŻ....WYRZUCAM ŚMIECI PO TYM SPRZĄTANIU,A ZE ŚMIETNIKA BIORĘ RÓŻNE RZECZY,KTÓRE LUDZIE WYRZUCAJĄ...DZIŚ WZIĘŁAM DWIE DŁUGIE DONICZKI,W KTÓRYCH BYŁY ROBALE I WYTRZEPAŁAM JE NA CHODNIKU NA DWORZE,A POTEM W MIESZKANIU, W WANNIE JESZCZE ,ZLAŁAM JE DOKŁADNIE GORĄCĄ WODĄ...ODZYSKANE!