sobota, 19 września 2015

"rodzinne" spotkanie

tzw."rodzinne"spotkanie z okazji minionych urodzin ojca odbyło się wczoraj,w sobotę u "starych" w sopocie...szkoda,ze nie wiedziałam,bo gdybym wiedziała co będzie ,to bym nie pojechała,a naiwnie sie przeciez cieszyłam,że po długich miesiacach niewidzenia się spotkam sie wreszcie z tzw."rodziną"...to była pomyłka,bo teraz to już ewidentnie zostało podkreślone,ze ja żadnej rodziny nie mam i to już od dawna,a co najwyzej najgorszych wrogów....na poczatku oczywiscei był tzw."obiad" i byli wszyscy z męzami,dziećmi itp....ale potem,gdy chciałam jechać do domu i prosiłam ,błagałam,zeby mnie ktoś odwiózl,to wszyscy sobie wypili juz piwo i moglam liczyc/tak mi się wydawalo/tylko na mlodszą siostrę,ale ona mówiła,że tylko skończy pić kawę i mnie odwiezie,ale nic takiego się nie zdarzylo....wiedząc ,że jestem chora i się źle czuję,oni kazali mi z psem jechać skm-ka....pokłocilam się  z nimi.na siostrę powiedziałam "śmierdziawo jedna",za co sie obraziła,a do siostrzenicy,która sie wtrącała dwa razy powiedziałam"zamknij mordę"...moja macocha powiedziała,ze ja ich "terroryzuję" tym,ze chcę jechać do domu...w koncu jakos ,gdy stalam na dworze podjechała taxi plus czy halo taxi i zabrał mnie teki facet razem z psem...gdy wrócilam do domu rzygałam kilka razy.....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz